- Niech będzie pochwalony!
- Teraz i zawsze!
Paweł rozłożył wielkie ramiona. Zrobili "niedźwiedzia". Kruche, ciut zwapniałe kości Mateusza zachrzęściły. Na kominku w okopconym czajniku dochodził "czaj".
- Powiedz mi, co to będzie z tą nasza Polską? - zagaił Paweł.
- A co ma być? - Zdziwił się Mateusz - Widzisz przecież, że jest i trzyma się nieźle. Wszystko idzie do przodu, ludziom żyje się lżej, a najważniejsze, że jest spokój, choć różnie z tym bywa. Wiem, że wiele osób cierpi niedostatek, nie może związać końca z końcem, nie może znaleść pracy, gdy inne grupy żyją w luksusie i powiększają majątek nie zawsze uczciwie zgromadzony. Ale tak było i jest, a przyszłość pokaże w jakim kierunku to będzie zmierzało. Paweł wytrzeszczył oczy, zamachał rękami jak stary wiatrak na wzgórzu i warknął:
- Chyba Cię pokręciło - Po chwili trochę spokojniej dodał. - Albo Ty nic nie widzisz, albo nic nie pojmujesz, albo udajesz, żeby mnie wyprowadzić z równowagi, ale to Ci sie nie uda przyjacielu.
- Pawełku! Ja wiele pojmuję, widzę i nic nie udaję, ja tak po prostu myślę. Być może nie mam racji, ale tak myślę. Wiesz przecież, że na polityce się nie znam i mam ją głęboko za ... pazuchą. Kiedyś może byłem inny, inaczej patrzyłem na świat, ale politykę i polityków omijałem z daleka. Więcej, brzydziłem się, choć wiem, że wśród tego "tałatajstwa" byli i na pewno są ludzie światli i prawi, lecz giną w tej zapapranej masie karierowiczów, krętaczy i obłudników. Spójrz na pierwszego z brzegu euro-bęcwała i lawiranta Czarneckiego.
- To jest Twoje zdanie, można się z nim zgodzić albo nie. Nie chcę nad tym się rozwodzić. Ja mówię o czym innym. Mówię o rozkradaniu całej gospodarki, o wyprzedaniu całego majątku narodowego, czesto w obce ręce, o deprawowaniu społeczeństwa, o pozbawianiu godności, tradycji i kultury, o oderwaniu od narodowego bytu i wiary. Mateusz chwilę się zastanowił - Ale co ja mam z tym wspólnego? Nawet jeśli tak jest jak mówisz, choć mój pogląd jest odmienny, to jaki mam na to wpływ? Co daje nasza rozmowa? To tak jakby ktoś przelewał z pustego w próżne. Rozpromienionego Pawła zatrzęsło. Obrócił się błyskawicznie na pięcie, aż poły burego kaftana zatrzepotały - Jesteś konformistą! Starym, zatwardziałym konformistą!
Teraz Mateusz wytrzeszczył oczy, a na szyi powychodziły mu pokręcone z wrażenia żyły. Po chwili gdy jego oddech się wyrównał zaskrzeczał:
- Ja jestem starym komunistą?! Ja komunistą?! Powtórz to jeszcze raz, ty zagrodowa podlaska szlachciuro! Paweł na wszelki wypadek odstąpił kilka kroków i spokojnie z lekkim uśmiechem odpowiedział:
- Tak jesteś konformistą, a nie komunistą, a przy najbliższej okazji zapisz się do laryngologa na badania słuchu. Mateusz nie bardzo wiedząc co to wszystko znaczy, zrobił minę żółwia w potrzebie i po chwili zapytał - To co ja mam robić? Jak postępować? Paweł nachylając się do mateuszowego ucha szepnął - Ucz się patrzeć i słuchać, zaczniesz myśleć, obudzisz swój rozum, będziesz mądrzejszy. Staniesz się człowiekiem świadomym, patriotą, Polakiem.
- Powiem Ci coś - odparł Mateusz - każdy jest takim, jakim go Bóg stworzył, a często jeszcze gorszym.
- Nieprawda, sam nie wierzysz w to co mówisz, aż takim baranem nie jesteś. Człowiek od urodzenia nosi tylko prawo do tego, by zostać człowiekiem. Ludzie nie rodzą się ani mądrzy, ani wolni, ani równi, ani odważni, ani prawi. Ale mogą podjąć próbę stania się ludzkimi. Co o tym myślisz? - Paweł znacząco zawiesił głos.
- Myślę że jesteś większy wariat niż ja - odparł Mateusz a dla złagodzenia wypowiedzi dodał - Był taki jeden, który miał całkiem podobne zdanie, na pewno domyślasz się o kogo chodzi " Jeśli pokolenie cierpi na słabość, jak to ma miejsce dzisiaj i tylko deklaruje, że nic nie może być zrobione w tej sprawie, to takie społeczeństwo skazane jest na upadek." Wiesz już kto to powiedział, do czego doprowadził i jak się zakończyło?!
- Teraz ja Ci powiem kim Ty jesteś! - Paweł nabrał powietrza, westchnął i zaczął snuć swą opowieść.
- Jesteś jak mucha, co nie zna pojęcia szyby i zamiast zawrócić się od drzwi, wali łbem w szkło. Albo inaczej, jesteś jak szczur, z całym szacunkiem, którego złapałem na jesieni w siatkę i trzymałem przez kilka dni. Szczur chociaż walczył zaciekle, nie mógł się uwolnić i wreszcie przestał walczyć. Wtedy wrzuciłem go zmęczonego i niemrawego do beczki, z której woda uchodziła spodem, ale szczur od razu utonął, nawet nie próbował pływać, bo się nauczył, że nie ma po co, że walka jest beznadziejna. Później wrzuciłem drugiego szczura do szczelnej beczki bez wycieku. Szczur pływał przez trzy dni nim utonął. Gdyby na brzegu beczki siedział jakiś inteligentny szczur, to mógłby powiedzieć: "Widzicie? I po co to wszystko? całe wysiłki na nic." Czy to nie głupie tak się starać kiedy nie ma szans? Mateusz wycedził tylko przez zęby - Że jesteś zwariowanym filozofem wiedziałem, ale że takim pieprzonym sadystą nie przypuszczałem. Mam dla Ciebie również propozycję natury medycznej. Zgłoś się jak najszybciej do psychologa albo lepiej do psychiatry.
- Przyjacielu, przerwałeś mi moją opowieść, która jest oczywiście wydumana. Teraz pragnę przedstawić Ci morał, jaki z niej wynika. Otóż różne mogą być beczki, w całej można wygryźć dziurę, w dziurawej pływać, czyli walczyć, ale trzeba chcieć. A jak każdy powie, że to beznadziejne, gówno będzie z Polski nie ojczyzna. Nie wystarczy bowiem być uczciwym, modlić się i wspomagać biednych. Dla triumfu zła trzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili. Jak tego nie rozumiesz, to idź do diabła, bo ja już nie nauczę Cię niczego, durna, stara pało.
Mateusz z pobłażliwością spojrzał na Pawła i cicho rozpoczął.
- "Szli krzycząc Polska, Polska - wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć, zapomnieli na ustach wyrazu,
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: Boże, Ojczyzna, Ojczyzna.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: Jaka?"
Na pewno rozpoznajesz te strofy
Spojrzeli na siebie serdecznie. Uścisnęli dłonie i każdy poszedł w swoją stronę.
Pozostał tylko wonny zapach herbaty i cichnący śpiew zakopconego czajnika.
...